Przez następne dwa dni żyłam jakby w hipnozie. Pojawiające się gdzieniegdzie słońce dodawało otuchy,a ciągłe rozmowy telefoniczne z Nathan'em pozwalały mi myśleć że nie do końca jestem podpożądkowana rodzicom. Może i byli oni sławni, ale nigdy nie popieraliby mojego związku z osobą podobną do nich, a Nathan na pewno był tego pokroju, ale według mnie jeszcze nie zdążył przesiąknąć sławą i nie jest taki jak inni - nie chodzi mu tylko o pieniądze. Nie wiedziałam jeszcze czy to miłość, ale czułam że jestem w stu procentach w nim zauroczona.
Tego dnia nadal nie mogliśmy się spotkać, ale gorsze było to że ten dzień, był dniem egzaminu. Strach wcale nie paraliżował mojego ciała (jak pewnie większości osób piszących go razem ze mną) bo martwię się czy mój poziom wiedzy jest wystarczający. O to akurat nigdy się nie bałam. Ale coś innego spędzało mi sen z powiek. Miałam iść tam sama, kompletnie pozbawiona 'peleryny niewidki' czy 'czapki znikajki'. Miałam przebrnąć długi korytarz czując na sobie wzrok setek uczniów i ich ciche głosy stwierdzające że przyszła kolejna 'nadąsana bogaczka'. Niby się do tego przyzwyczaiłam, co roku spotyka mnie to samo, ale nadal nie rozumiem czemu każdego ocenia się po okładce, to kwestia swojej 'mądrości' czy zwykłych stereotypów?
Obudziłam się wcześnie rano, pewnie tak jakbym wstawała, gdyby chodziła do szkoły.
Jednakże od kilku godzin nie mogłam usnąć i moja pobudka to było tylko wstanie z łóżka w którym rozmyślałam przez ostatni czas.
Zanim doszłam do drzwi prowadzących do łazienki, ktoś zapukał i wszedł.
-Śliczna, wstałaś, przyniosłam ci śniadanie.
-Dziękuję Marietto.
Podniosła brew i wyszła. Pewnie chodziła jej po głowie myśl 'czemu nie powiedziała Ritta?', ale byłam lekko zdenerwowana by bawić się w zdrobnienia.
Zerknęłam na dwa, trójkątne, czekoladowe ciasta i truskawki obok i trochę mnie zemdliło. Nie miałam na to ochoty. Odłożyłam tacę na biurko i skierowałam się do łazienki.
Załatwiłam swoje sprawy i następnie skierowałam się do garderoby. Nie mogłam być przesadnie wystrojona bo chciałam choć trochę wmieszać się w tłum, ale tutaj nawet gdybym założyła spodnie z zeszłego sezonu - których oczywiście nie posiadam - nadal moja
odmienność byłaby zauważona. Postawiłam na podobne kolory, pastelowa koszula, kwieciste spodenki i białe baleriny sprawiały że czułam się 'normalniej'.
Związałam jeszcze włosy w niedbałego koka i wyszłam z pokoju. Robert był już gotowy mnie odwieźć, choć sądziłam że będzie to Stephanie.
-Gdzie jest ...
-Pakuje się Rose, nie martw się zdążysz się z nią pożegnać - przerwał mi, ale i tak szeroko się uśmiechnął żeby mnie pocieszyć.
-Ochh, jasne. Ehmm jedziemy?
Kiwnął głową i otworzył mi główne, mosiężne drzwi. Tym razem miałam pojechać jego czarnym, lśniącym kabrioletem. W drodze bawiłam się swoimi palcami i wcale się nie odzywałam do niego, a sam też nie był skory do pogadanki.
Wyszłam z auta pod samym wejściem do szkoły. Życzył mi powodzenia i kazał do siebie zadzwonić od razu jak skończę.
Po tym trochę nieśmiało weszłam do budynku. Tak jak przewidywałam - setki oczu skierowane na mnie, każdy mój ruch dokładnie śledzony. Podeszłam do drzwi sekretariatu. Egzamin zaczynał się o 11.00, więc zostało mi jeszcze pół godziny. Postanowiłam się jeszcze przewietrzyć. Wyszłam na powietrze. Gdzieniegdzie na szkolnych błoniach uczniowie powtarzali sobie materiał w zaciszu pod wielkimi drzewami. Ale bardziej zainteresowało mnie co działo się nieopodal na boisku szkolnym. Podeszłam bliżej by im się przyjrzeć. Było tam jakichś czterech chłopaków i jedna dziewczyna. Zdziwiło mnie to, bo nigdy nie widziałam że osoby o różnej płci może połączyć coś innego niż miłość, ale moje odizolowanie od rówieśników najwyraźniej przeoczyło ten szczegół. Grali w piłkę nożną, a dziewczyna świetnie sobie radziła. Gdy strzeliła do bramki, najwyższy z chłopaków podniósł ją do góry. Uśmiechnęłam się do siebie. W tym samym momencie jedyny blondyn wśród nich klepnął w ramię kolegę i kiwnięciem głowy wskazał na mnie. Chwilę później już wszyscy się na mnie patrzyli, nawet ciemnowłosa dziewczyna.
Spuściłam wzrok, ale kątem oka zobaczyłam że zbliżają się do mnie. Nie wiedziałam czy wstać z miękkiej, zielonej trawy czy po prostu ich zignorować. Wybrałam to drugie, bo przecież w ignorowaniu ludzi jestem mistrzynią, podobno widzę tylko czubek własnego nosa, ale mnie to nie przeszkadza. Nadal kątem oka patrzyłam na nich. Zastanawiałam się czy również idą na egzamin. Wielu miało dresy a sama dziewczyna krótkie szorty i koszulę w moro.
-Hej, to ty jesteś tą dziewczyną która miała przyjść na egzamin? - rzuciła jakby od niechcenia brunetka.
-Ta...tak - wyjąkałam i podniosłam się, była o wiele niższa ode mnie.
-Przeniosłaś się tu? trochę dziwnie bo mogłaś pisać u siebie w szkole - kontynuowała, a najwyższy z chłopaków wpatrywał się we mnie.
-Nie, ja nie chodziłam do szkoły, uczyłam się w domu - poczułam jak płoną mi policzki.
Dziewczyna wytrzeszczyła na mnie oczy.
-A tak w ogóle jestem Jennifer, to jest Dylan, Jared, Spencer i Cody - wskazała na najwyższego z chłopaków.
-Rose - odpowiedziałam krótko.
-Wiedziałem! - krzyknął Cody.
Wszyscy włącznie ze mną spojrzeli na niego z zaciekawieniem.
-Nie rozumiecie? Wiedziałem że skądś ją kojarzę. To jest Rosalie Santorio, córka najbogatszego agenta w całej Wielkiej Brytanii, przyjechała tutaj z USA.
-Skąd to wiesz? - wyrwało mi się trochę oschle.
-Z wczorajszej gazety, byłaś na okładce gdy moja kuzynka przeglądała jakiś magazyn. Ty i ten z The Wanted.
-Nathan - poprawiłam.
Jennifer wpadła w niepohamowany śmiech, a zaraz jej koledzy dołączyli do niej.
Odwróciłam się i miałam już odejść, ale złapała mnie za rękę.
-Ochh... przepraszam, ale... ale nie mogę. Jesteś fajną dziewczyną, czemu zadajesz się z takim pozerem? - zapytałam nadal trzęsąc się ze śmiechu.
-Pozerem? - powtórzyłam podnosząc brwi do góry.
-No wiesz wielki Nathan bożyszcze nastolatek i w ogóle.
-A skąd ty to możesz wiedzieć ! Nie znasz go!
-A ty znasz? Zadaj sobie pytanie czy na prawdę znasz kogoś do końca kto jest sławny? - jej mina spoważniała i spoglądając na przyjaciół oddaliła się z nimi.
Stałam w szoku nie mogąc odkleić nóg od ziemi, zobaczyłam że niektórzy się podnoszą więc i ja powinnam iść już na egzamin, ale tysiące myśli huczały mi w głowie. Wreszcie nie myśląc o niczym niż spotkaniu z Nathan'em choćby rozmowie z nim by przypomnieć sobie jego głos i sposób w jaki mówi i co robi co będzie przeczyło z teorią Jennifer.
Pod salą do której miałam wejść ktoś złapał mnie delikatnie za ramię.
-Posłuchaj, nie słuchaj jej. Wiem że się nie znamy i nie znam też tego z The Wanted, ale nie powinna mieszać się w twoje życie. Rozumiem że to twoje środowisko i nic mi do tego.
-Czemu mi to mówisz?
-Bo nie chcę żebyś myślała o mnie różne, złe rzeczy. Wiem że nie masz teraz czasu, ale mam nadzieję że wkrótce zadzwonisz.
Wcisnął mi w dłoń kawałek papieru z napisanym numerem. Gdy podniosłam wzrok by do niego coś powiedzieć, zniknął. Wsadziłam świstek do torby i weszłam przez mahoniowe drzwi.
Weszłam do dość dużej klasy, gdzie narazie znajdowali się tylko uczniowie. Zauważyłam Jennifer siedzącą na kolanach jednego z jej kolegów, ale wyglądało to tylko na 'przyjacielski stosunek', bo rysowali coś na kartce i nie okazywali sobie uczuć.
Podeszłam do nauczyciela by wylosować numer. Siadając zorientowałam się że z mojej prawej strony i dwie ławki dalej siedział Cody i lekko się do mnie uśmiechał. Wygięłam kąciki ust do góry i opuściłam głowę, chowając twarz we włosach.
Pytania egzaminacyjne okazały się banalne i od razu wiedziałam co napisać, jednak nowe wydarzenia które nadal szumiały mi w głowię, przeszkadzały mi się skoncentrować i nad jedną odpowiedzią myślałam kilka minut. Jednakże byłam jedną z dwóch osób najwcześniej oddających prace. Nie rozglądałam się po klasie by zobaczyć kto to. Okazało się to dopiero gdy oddalałam się w stronę wyjścia ze szkoły, wyjmując przy tym telefon.
-Rosalie poczekaj - krzyknął do mnie Cody, jego głos można było od razu rozróżnić, był lekko zachrypnięty, ale jednak miał w coś sobie takiego co go odróżniało.
-Rose - poprawiłam go, nie przepadałam gdy ktoś mówi do mnie całe imię.
-Przepraszam, gdzie idziesz, mogę cię odprowadzić.
-Przykro mi ale ktoś po mnie przyjedzie.
Pojedyncza zmarszczka pojawiła się na jego czole.
-Nathan? - wypalił.
-Ochh nie. Asystent taty.
Nie zdążył odpowiedzieć, bo zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się Nathan, musiał to zobaczyć bo pogardliwie prychnął.
-Halo? - odezwałam się lekceważąc zachowanie nowego 'kolegi'.
-Hej Rose, dobry moment wybrałem? Zastanawiałem się czy nie pójdziesz ze mną do Funky Budha dzisiaj wieczorem.
-Nie ma sprawy, chyba wymykanie się z domu wejdzie mi w nawyk.
-Nie martw się po urodzinach się to zmieni. To będę na twojej ulicy o 19.00.
-Okej, do zobaczenia.
Uśmiechnięta przeniosłam wzrok z telefonu na Cody'ego. Unosił jedną brew.
-Rozumiem... do zobaczenia Rose.
Odwrócił się nie dając mi odpowiedzieć na jego szybkie pożegnanie.
Cody wydawał się świetnym chłopakiem, był wysoki - o wiele wyższy od Nathan'a, miał też piękne brązowe oczy, ale nie poczułam się przy nim 'magicznie'.
Tak jak obiecałam wcześniej, zadzwoniłam do Roberta, który przyjechał po mnie w kilka minut. Bardzo zainteresował się jak mi poszło, ale moje odpowiedzi były pozbawione entuzjazmu i przejęcia. W torbie odszukałam numer nowo poznanego chłopaka i wpisałam do telefonu. W drodze do domu wahałam się nad napisaniem mu wiadomości, ale ostatecznie byłam już na miejscu a w głowie miałam pustkę.
Miałam ochotę zagłębić się wśród ubrań, co zawsze mnie pocieszało, ale gdy tylko weszłam do domu, David poprosił mnie do gabinetu.
Nigdy nie przejawiał się nadopiekuńczością, za co mu szerze dziękowałam, bo sama byłam pozbawiona takiego uczucia, jak i dobroduszności czy pomocności. Nie zapytał się jak mi poszło tylko wytłumaczył od razu o co chodzi. Nie był sam, w gabinecie siedziała też kobieta, która przywiozła wczoraj mój tort - niewypał. Przez następną godzinę przeglądałam katalog, odrzucając setki pomysłów. Dopiero pod koniec zauważyłam ładny tort, jego kolor stopniowo się nasilał - od jasnego różu do ciemnego. Na samym wierzchu leżała (jadalna) kokarda. Dodałam tylko od siebie że ma być większy i dwupiętrowy, po czym oddaliłam się do siebie.
Po odłożeniu torby na fotelu poszłam sprawdzić co u Stephanie. Weszłam do niej gdy rozmawiała przez telefon. Jej walizka leżała pod ścianą, lecz wkładała jeszcze rzeczy do torby.
-Trochę to dziwne po tych sześciu latach, prawda? - odezwała się gdy skończyła rozmowę telefoniczną, lecz nie zauważyłam tego bo zatrzymałam wzrok na jej bagażu.
-Taak, dziwne - wydukałam, bo nie miałam pojęcia co powiedzieć jeszcze.
Miałam się cieszyć że nareszcie (może) będę wolna i nikt nie będzie za mną wszędzie chodził? Nie mogłam, ale dla mnie to też będzie jak utrata drugiej matki, bo ze Steph spędzałam więcej czasu niż z obojgiem rodziców łącznie.
Podeszła do mnie i mocno mnie uściskała, po czym spojrzała mi w oczy - starałam się odwrócić wzrok.
-Zawsze gdy będziesz czegoś potrzebować, dzwoń śmiało.
-Dzięki.
-No dobrze, to na tyle pożegnań. Zadzwoń kiedyś.
-Już jedziesz? Nie zostajesz do jutra? - zmartwiłam się.
-Och nie, przykro mi.
Kiwnęłam głową, uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam, lecz sztucznie i wyszłam do siebie. Teraz już na prawdę miałam podły humor. Pół godziny minęło i Stephanie zniknęła za drzwiami. Było mi smutno, choć łączyły się z tym też dobre strony, choć nie na
tyle
by się cieszyć. Miałam też wymówkę, by pójść wcześniej 'spać'. Tak na prawdę, poświęciłam godzinę by się przygotować i już schodziłam po schodach z butami w ręce, by ich obcasy nie narobiły hałasu i chwilę potem biegłam przez trawnik w kierunku czarnego samochodu.
Wsiadłam do środka i pocałowałam Nathan'a w policzek.
-Tylko w policzek? Słabo stary - jęknął ktoś z tyłu. Gdy się obejrzałam, zobaczyłam że to Max.
Spojrzałam na niego pytająco.
-No co, ktoś musi was odwieść z powrotem.
-Jakiś ty miły - powiedziała z sarkazmem i przeniosłam wzrok na przednią szybę, kątem oka widząc jak Nathan chichocze.
Dojechaliśmy do zatłoczonego klubu, gdzie stała już długa kolejka osób, które chcą wejść. Znaleźliśmy się w środku bez problemu. Usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików, bo większość osób tańczyło.
-Co ci przynieść? - zapytał Nathan.
-Wodę.
-No co ty. Wino, piwo, drinka?
-Nie piję.
-Nie przesadzaj, nic ci nie będzie po jednym drinku.
-No dobrze.
-A mi możesz przynieś wodę - wtrącił Max.
-Ty możesz się sam ruszyć.
Uderzył go pięścią w ramię i razem oddalili się. Zaczęłam obserwować każdego niedaleko mnie, aż ktoś do mnie podszedł. Chłopak był wysoki i jakoś dziwnie znajomy.
-Przyszłaś tu sama? - zapytał przekrzykując muzykę.
-Nie - odpowiedziałam obojętnie.
-Ale na razie nikogo z tobą nie ma. To jak? - dodał podając mi rękę.
Jednak w tej samej chwili, niby przez przypadek Nathan mocno go trącił ramieniem, aż się zachwiał i schował dłoń.
-Jakiś problem - zapytał chłodno nowy chłopak.
-Ona jest ze mną.
Brunet spojrzał na Nathan'a chłodno i to samo spojrzenie przeniósł na mnie, po czym się oddalił.
-Czemu go tak potraktowałeś?
-To był Liam Payne z One Direction, a oni zawsze chcą zabrać to co nasze.
-Dobrze rozumiem? Teraz jestem WASZA?
Uśmiechnął się.
-Powiedziałbym że moja - pewnie gdyby nie byłoby tu tak ciemno, spłonęłabym rumieńcem.
Od razu zapomniałam o tamtym chłopaku. Siedzieliśmy tak chyba do północy. Max bardzo się przydał, bo Nathan na pewno nie odwiózłby mnie do domu i jeszcze potem nie trafiłby do siebie. Dziś znowu wchodziłam balkonem, gdyż drzwi były zamknięte, każdy spał, nie miałam wyjścia.
'Owocu z drzewa poznania dobra i złego nie smakuj, bo jeśli to uczynisz niechybnie umrzesz'.
___________________________________________
No i jest! Ahhh, dziękuję za 9 obserwatorów, 1000 wyświetleń i 8 komentarzy pod ostatnim postem! Chciałabym żeby liczby nadal się powiększały.
Co do rozdziału: widzicie że już wprowadziłam następne główne postacie czyli Jennifer i Cody. A już w następnym Rosalie pozna kogoś z 1D, no chociaż tak jakby w tym już poznała :))
I coś jeszcze! Nie zrezygnuje z tego opowiadania ;**
Świetny rozdział. Uwielbiam twój styl pisania.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Zapraszam do mnie na nowy rozdział.
http://all-you-need4.blogspot.com/
Kocham, kocham, kocham, kocham !!! Rozdział jest superowski ;) i dużo nowych osób pojawiło się w życiu Rose :) na początku myślałam, że ten chłopak co chciał z nią zatańczyć to był Harry, ale jednak okazał się nim Liam :) super, że nie kończysz tego bloga, bo jest fantastyczny <3 czekam na nexta ;) Pozdrowionka. Marry
OdpowiedzUsuńFajnie , że zdecydowałaś się nie kończyć z tym opowiadaniem :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i czekam na następny :D
Trochę romantyczny :3
+ Obserwuję
Zapraszam do mnie http://beyourself6969.blogspot.com/
Genialee :d Podoba mi sie to iż piszesz długie rozdziały :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na 11 rozdział http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/
http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/ Zapraszam na 12 rozdział
UsuńNowe postacie sa super! Czekam niecierpliwie na nn :-)
OdpowiedzUsuńKażdy komentarz ci sie należy ponieważ piszesz swietnie <333333
Zapraszam przy okazji
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
Hej jestem tu pierwszy raz ale muszę ci powiedzieć,że ZAJEBIŚCIE PISZESZ.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nexta a tym czasem zapraszam do mnie na:
http://changedmyworldnathansykes.blogspot.com/
A i czekam na nexta i życzę ci WEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEENY:)
UsuńTwój blog został nominowany do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tu : http://beyourself6969.blogspot.com/p/liebster-award.html
Pozdrawiam .
Cudny, tylko za malo 1D..pliss niech sie juz pojawia, i najlepiej zeby to byl niall!
OdpowiedzUsuńWażna sprawa ! Mój blog zostaje przeniesiony pod nowy adres ! : http://be-your-self-6969.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhmm.. rozdział całkiem fajny nie mogę się doczekać chwil z 1D :D czekam nn :)
OdpowiedzUsuń