Od zawsze sądziłam że moje 18-ste urodziny będą w moim kochanym LA,
zorganizowane przez mamę, która ma identyczny jak ja pogląd o modzie,
smaku i ogólnym wrażeniu.A jednak, przyjęcie będzie wyprawiane w tym,
beznadziejnym Londynie, gdzie wprost nienawidzę spędzać czasu, dawno
bym stąd uciekła, ale jedna osoba trzy ma mnie przed podróżą do domu-
Nathan. To dzięki niemu daję mamie na te pół roku wolność i to właśnie on
jest moim światełkiem w czarnym, mrocznym tunelu, jakim jest to miasto.
Jestem tutaj dopiero tydzień, a zajął w moim życiu na prawdę sporo miejsca.
Nie wiem tego czy jesteśmy razem, ani czy on cokolwiek do mnie czuje,
bo nie mogę się o to spytać, nie umiem i pewnie nie przeszłoby mi to przez
gardło...
Spojrzałam na zegarek stojący obok łóżka. Odrzuciłam z siebie wściekle
różową kołdrę i odeszłam w kierunku łazienki, by jak co rano spędzić tam
półtorej godziny. Miałam zaplanowane całe popołudnie, dlatego nie
mogłam stracić nawet minuty. Niezależnie od tego jak bardzo nie chcę tutaj tego przyjęcia, muszę wyglądać nienagannie i wręcz perfekcyjnie, tak by każdy mógł brać ze mnie przykład. Ubrałam się pośpiesznie i od razu zeszłam na dół. Zanim weszłam do kuchni, na ostatnim stopniu przejęta Marietta składała mi chaotyczne życzenia. Połowa brzmiała po włosku, czego nie
zrozumiałam, bo jedyne języki które umiałam to hiszpański, francuski i oczywiście angielski, w którym była druga część życzeń. Następnie przeszłam w ręce Roberta, którego formułka była o wiele bardziej zrozumiała i bardziej oficjalna. Po tym, tata zauważył że wstałam już i również obdarzył mnie
urodzinowym spisem, czego mi życzy. To był jedyny dzień w roku, gdy tata
przełamywał się i skłaniał się do przytulenia mnie i pocałowania w policzek.
Inaczej pewnie i ja bym spanikowała, ale wiedziałam że to na tyle krępująca
sytuacja dla mnie jak i dla niego.
Nie miałam zbytnio czasu na śniadanie, dlatego poza wypiciem, zaskakująco smacznej czekolady nie wzięłam nic więcej dzisiaj do ust. Na dzisiejszy dzień tata wynajął mi szofera, choć nie zawsze to robi, bo woli wysyłać Roberta albo już nie pracującą u niego Stephanie. Wydaję mi się, że dzisiaj musi ich mieć przy sobie, więc wynajął mi kogoś by zwoził mnie wszędzie gdzie
zechcę.
-Tato? Mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytałam przed wyjściem z domu.
-Oczywiście! To twoje urodziny, więc proś o co chcesz. Kupię ci nawet wyspę.
-Nie potrzeba. Zastanawiam się czy znasz może zespół One Direction?
-Nie osobiście. Jednak znam ich menagera.
-A mógłbyś ich jakoś ze mną poznać?
-Czemu? Przecież The Wanted są o wiele lepsi. Mają lepszą muzykę,
wygląd sceniczny i oczywiście są doroślejsi.
-Tak wiem Dav... tato. Ale chciałabym poznać ich konkurencje.
-Nadal nie rozumiem po co...
-Nie ważne, lecę już.
Na samym początku moim celem było solarium - to nie była chwilowa
zachcianka lub dla samego efektu na wieczór i tak musiałam odwiedzić to
miejsce, bo moja opalenizna to wcale nie karnacja, lecz efekt co miesięcznego
odwiedzania solarium, tylko tym razem przybrałam troszkę ciemniejszy
kolor. Następnie udałam się zrobić manicure i pedicure, choć kosmetyczkę
również odwiedzałam dość często. Ale na samym końcu czas było zająć się
moimi włosami, a nie codziennie pozwalam by ktoś inny, prócz mnie ich
dotykał. To uraz od kilku lat, gdy byłam u fryzjera, u którego akurat szkolił
się jakiś uczeń. Widziałam w lustrze, że najpierw podrapał się po tyłku, a potem
wyciągnął tą dłoń by dotknąć moich włosów, oczywiście w trybie natychmiastowym
opuściłam lokal i od tamtej pory nikt nie ma prawa dotykać mojej głowy.
Jednak teraz pozwoliłam na to tylko dlatego, że mama poleciła mi jej przyjaciółkę,
która zajmowała się stylizacją Rihanny i Kristen Stewart, ale teraz przeniosła się
tutaj. Po dwugodzinnym zabiegu, miałam na głowie schludne i eleganckie upięcie.
Nareszcie mogłam wrócić do domu.
Gdy tylko otworzyłam wielkie drzwi i przeszłam przez próg, zauważyłam, że
Marietta dokłada do wielkiej kolekcji różnorodnych kwiatów, jeszcze jedne,
tym razem bukiet białych stokrotek.
-Urwanie głowy, cały czas przesyłają ci kwiaty - poinformowała mnie, tak jakby
ze znudzoną miną.
-Od kogo?
-Od wszystkich! Od współpracowników pana Santorio, wiele jest z ameryki,
na prawdę nie wiedziałam że masz tylu przyjaciół.
-Bo nie mam - mruknęłam.
-Ahh, pan Santorio czeka na ciebie w salonie - dodała, tak jakby nie usłyszała
mojej celnej uwagi.
Bez cienia zainteresowania udałam się we wskazane miejsce, podziwiając
moje nowe białe paznokcie w bardzo oryginalne wzory.
Gdy przeszłam przez otwarte, szklane drzwi, zauważyłam że tata rozmawia
z jakimś chłopakiem, który stał do mnie tyłem. Mina David'a nie świadczyła
o tym, że go lubi. To było coś pomiędzy 'co on tu robi?' a 'nie wytrzymam
z nim dłużej'. Właśnie dlatego byłam ciut więcej ciekawa co to za gość.
-Rose! Przemyślałem to o co mnie prosiłaś wcześniej. Choć nie było to łatwe
i nie mogła przyjść cała piątka, zgodził się jeden.
Wtedy odwrócił się owy chłopak. Poznałam go, to był ten sam, którego poznałam
wczoraj w klubie. Patrzył na mnie tym samym chłodnym spojrzeniem, lecz
trochę z niepokojem.
-Jestem Liam Payne - przedstawił się.
-Tak wiem - odpowiedziałam szybko, jednak zaraz tego pożałowałam.
-Skąd? - zaniepokoił się David.
-Eee...boo...eee
-Poznaliśmy się wczoraj - wtrącił Liam.
-Naprawdę? Jak?
-No bo jego siostraa... no ona też zdawała i Liam przyjechał po nią i przytrzymał
mi drzwi gdy wychodziłam. Wiem że tak się nazywa, bo krzyknęła tak na jego
widok jakaś dziewczyna.
Liam spojrzał na mnie wzrokie mówiącym 'niezłe kłamstwo'. David nie mógł
podważyć mojego zaświadczenia, gdyż zadzwonił jego telefon. Odebrał, mruknął
do mnie 'przepraszam' i wyszedł. Zostałam sama z Liam'em choć nie bardzo
byłam do tego skora ze względu na to co mówił o nim Nathan.
-Wiesz, wcale bym nie przyszedł. Nie jestem salonowym pieskiem, który czeka
na rozkazy jak to ci może mówili The Wanted, ale przyszedłem cię jedynie
ostrzec.
-Ostrzec? Przed czym? Zbliżającą się ładną pogodą? - parsknęłam.
-Przed Nathan'em. On wcale nie jest taki jak ci się wydaje. Nie jest tak dobry
jak myślisz. Nastanów się, znasz go tydzień.
-No i co? Ty go wcale nie znasz.! Zazdrościsz mu i tyle.
Zaśmiał się nerwowo.
-Posłuchaj mnie. Wydajesz się fajną dziewczyną, ani troche nie pasujesz do
niego. Zostaw go póki możesz.
-Teraz to ty posłuchaj. Chciałam was poznać tylko dlatego, by dowiedzieć
się o co wam poszło z TW, ale teraz już rozumiem. Nathan miał rację co do
was. Nie mieszaj się w moje życie, bo i tak zrobię to co będę uważać za słuszne.
-Chciałem tylko cię powiadomić, ale jeśli nie chcesz to nie.
-Nareszcie!
-Nadal będziesz się wściekać, gdy powiem wszystkiego najlepszego?
-Nie.
-No to wszystkiego najlepszego. Które to już?
-18-ste.
-Naprawdę? Sądziłem, że 19-ste lub 20-ste.
-Tak staro wyglądam?
-No nie, ale... och nie ważne. A o co ci chodziło z tym egzaminem i szkołą?
-Wczoraj pisałam egzamin w szkole.
-Do której chodzisz?
-Do żadnej. Uczę się w domu, ale egzamin musiałam napisać w normalnej
szkole.
Podniósł wysoko brwi, pewnie nie dowierzając mi, ale chwilę potem wrócił
David.
-No i jak? Już poznałaś Liam'a?
-Tak, nawet lepiej niż bym chciała.
-Poczekaj, zrobię wam zdjęcie.
Wziął mój telefon który mu podałam i cyknął zdjęcie. Byłam pewna że za chwile je usunę, bo pewnie nie będę miło wracać do tej chwili. Liam tak samo miał chyba dosyć, więc elokwentnie pożegnał się i wyszedł.
Weszłam do góry by następne godziny przed przyjęciem, przeznaczyć na
przygotowanie się, choć połowa była już gotowa. Staranniejszy niż kiedykolwiek makijaż robiłam ponad godzinę. Potem resztę czasu przymierzałam sukienki. Wczoraj kupiłam ich kilka, bo mój gust szybko się zmienia i mogę się rozmyślić po kilku godzinach. Wcale nie zamierzałam potem się przebierać, kupiłam ich pare tylko po to by ostatecznie ocenić w której wyglądam najlepiej. Można powiedzieć, że tej metody nauczyłam się od mojej mamy, która jako była modelka, a teraz projektantka mody, musiałam zawsze wyglądać wzorowo i tak jak mnie, bo kilku godzinach nowa rzecz może się znudzić i wylądować na śmietniku, niezależnie od ceny.
Ostatecznie zdecydowałam się na czarną, obcisłą mini, która do końca walczyła
z różową, przedłużaną z tyłu. Jednak ze względu na cel przyjęcia, zamierzałam
wyglądać 'doroślej'.
Nic tego dnia (nawet spotkanie z Liam'em) nie zdziwiło mnie tak, jak wejście
Nathan'a do mojego pokoju, gdy po raz ostatni przed zejściem na dół,
oglądałam sukienkę.
-Wyglądasz...
-Jak? - starałam się zachować spokój i udawać tajemniczą, choć nadal nie
wiedziałam skąd się tu znalazł.
-Bosko - uśmiechnął się i stanął naprzeciwko mnie, lekko pochylają się do
przodu.
-To dziękuję. A co ty tu w ogóle robisz? - spytałam szybko, bo przestrzeń
między nami zmniejszyła się do kilku centymetrów, więc pośpiesznie się
oddaliłam.
-Nie mogę cię odwiedzić przed przyjęciem?
-A po co? Za dziesięc minut i tak byśmy się spotkali.
-Może złożyć życzenia?
-Zrobiłeś to, przez telefon.
-Albo dać ci coś?- znów się przybliżył, tylko tym razem nie mogłam się ruszyć.
-A co to takiego? - spytałam niepewnie, ale chyba to pytanie nie było potrzebne.
Widziałam tylko coraz bliżej jego oczy, twarz zbliżała się na niebezpieczną
odległość, a moje serce chciało wyskoczyć. I stało się. Najpierw lekko
musnął moje usta, a potem złożył na nich pocałunek. Mój pierwszy
pocałunek. W miarę gdy się oddalał od mojej twarzy na mojej pojawiał się uśmiech.
Widząc to odwzajemnił gest. Nie mówił nic, tak samo jak ja, bo nie wiedziałam jak to skomentować.
-Wszyscy czekają już na ciebie - oznajmił wreszcie i chwytając mnie za dłoń wyszliśmy z pokoju, a następnie z domu. Najprawdopodobniej ustalił jakoś, albo bardzo przebiegle przekonał David'a, że to on mnie zawiezie na miejsce,
bo nikogo nie widziałam po drodze, kto miałby takie intencje.
Całą drogę szczerzyłam się do siebie. Nie mogłam nadal uwierzyć w to co
stało się w moim pokoju, to był chyba mój najlepszy prezent urodzinowy w
całym życiu, przebił stado kucyków i butik nazwany moim imieniem.
Przy wejściu na wielką salę, gdzie już było obecne mase ludzi, utworzyła
się dość pokaźna góra, różnokolorowych prezentów. Nie mogłam długo
potrzymać Nath'a za rękę, bo od razu kilkoro ludzi wzięło mnie by osobiście
złożyć życzenia (choć widziałam ich pierwszy raz w życiu), a Nathan'a zabrali
jego przyjaciele, czyli The Wanted bawiło się w komplecie. Oczywiście
przyjęcie organizowane przez mojego ojca miało charakter bardziej oficjalny.
Pomieszczenie było jasno oświetlone, na niskiej scenie cicho grała
orkiestra smyczkowa, ludzie ubrani byli w bardzo szykowne kreacje - garnitury
i suknie do ziemii. Nie czułam się z tego powodu speszona czy onieśmielona.
To był mój wieczór, więc miałam prawo się wyróżniać. Z alkoholi były jedynie
wina, białe i czerwone, szampany i różej maści drinki, których oczywiście nie
znałam ani jednej nazwy, bo tylko raz próbowałam alkoholu w postaci dżinu
i ani trochę mi nie smakował. By uwolnić się od ludzi których nie znam, oddaliłam
się w stronę stołu z 'górą' babeczek, gdzie nie było zbyt wiele osób. Prawdopodobnie to ten różowo-fioletowy kolor ich onieśmielał. Nim zdążyłam przeczesać wzrokiem całą salę, dołączyli do mnie Jay, Siva i Nathan. Czuć było momentalnie ich oddechy przesączone jakimś mocnym trunkiem. Naszą rozmowę przerwało tuzin kelnerów, którzy weszli na salę z tacą pełną kieliszków. Wzieliśmy po jednym, Jay nawet chciał drugi. Zrobiło się ciut ciemniej i skorzystałam z okazji, by wylać zawartość mojego kieliszka do kwiatka i nalać tam wodę. Następnie wjechał wielki tort - różowy, tak jak zaplanowałam kilkupiętrowy z wielką kremową kokardą (jadalną) na wierzchu, której jeden z boków ciągnął się przez całą długość tortu i widniał na nim napis 'Happy Birthday Rosalie'.
Całość tak mi się podobała, że nawet nie wściekłam sie na to że jest moje
pełne imie, a tak go nie lubiałam, dlatego zarządziłam by każdy zwracał się
do mnie 'Rose'.
Smakował, tak samo jak wyglądał. Nie był zbyt słodki, co by pewnie nie spodobało
się tym wszystkim, obecnym tutaj szychom. Potem przy bardzo kojącej melodii,
kilka par na parkiecie, kiwało się lekko, więc Nathan również postanowił mnie
tam zaprosić. Jednak nie trzymał się zbyt dobrze na nogach, a alkohol czuć
było coraz bardziej i to bardziej on podpierał się na mnie, a nie ja na nim.
Do tej pory to Siva próbował go ukrywać przed David'em który pewnie by nie
chciał tego, by jeden z członków grupy którą reprezentuje, upił się na przyjęciu
jego córki. Gdy skończyliśmy tańczyć oddałam go chłopakom, gdzie w kącie
nadal sięgali po kolejne kieliszki.
Czas bardzo szybko zleciał i to w bardzo dobrej atmosferze. Nawet po dość
dziwnym i trochę nieprzyjemnym spotkaniu z Liam'em, nie zmieniłam zdania
ani o Nathan'ie, ani o TW, nadal uważałam ich za co najmniej świetnych
chłopaków, a to że się upili i Siva (jedyny trzeźwy) zawiózł ich godzinę wcześniej
nie daje wcale im nic złego, są młodzi i to że ja jestem nauczona takiego zachowania
jakbym pochodziła z bardzo dystyngowanej dynastii hrabiów, nie oznacza, że
oni jako młodzi, nie mogą się zabawić... i upić.
Nadal byłam również wniebowzięta po pocałunku i nie mogłam przestać się
uśmiechać. Koło północy wróciłam z David'em i Rittą do domu, a Robert został
do samego końca.
Może i to przyjęcie nie było takie, jak gdyby się odbywało w Los Angeles, ale do
udanych nie mogę ich zaliczyć, a do tego dziś zdarzyło się coś co przybijało
wszystkie wspaniałe momenty w LA.
'Nie odrzucaj póki nie spróbujesz'
-----------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY
Chcę jeszcze was prosić o follow dla mojego zespołu :)) Teraz pracujemy nad pierwszym coverem, więc miło mnie zaskoczcie masowym follow! <33 @LuckyStarsLS
Pocałunek Ros i Nathana *.*
OdpowiedzUsuńAle jedno mnie zaciekawiło, co takiego wie Liam, czego nie wiem ja xD
I już nie mogę się doczekać, aby się dowiedzieć :*
Tak więc do następnego :*
Hej rozdział genialny.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i zapraszam do mnie na:
http://changedmyworldnathansykes.blogspot.com/
UsuńZapraszam do mnie na kolejny:
http://changedmyworldnathansykes.blogspot.com/
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńPocałunek. jej.
Czekam na nn.
Świetny imaign. Mam nadzieje, że da uratować się Harry'ego.
Zapraszam do mnie na nowy rozdział.
http://all-you-need4.blogspot.com/
Pocałunek Nathana i Rose. mmmm ♥ zazdroszczę, chociaż i tak bardziej lubię 1D. :D
OdpowiedzUsuńMasz talent i nie pozwól aby się on zmarnował ;))
czekam na nn ;*
zapraszam do mnie : http://wake-up-your-love.blogspot.com/ mam nadzieję że wpadniesz :))
Genialnee ;)
OdpowiedzUsuńIch pocałunek był boski ^^
+ http://i-will-give-you-everything.blogspot.com/
Łoo świetny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńI Geniallny tekst na zakończenie: "Nie odrzucaj póki nie spróbujesz"
Podoba mi się ;p
Pozdrawiam Bella♥
zapraszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
Nominowałam cię do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz na: http://directionoverload.blogspot.com/2013/08/liebster-award-6.html
OdpowiedzUsuńNo w końcu się pocałowali! Niech Ros nie przeżywa, miała fajne przyjęcie urodzinowe, Londyn też jest cool! Zapraszma do siebie na rozdział trzeci ;)
OdpowiedzUsuń